poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 9

*Perspektywa Lili*

Obudziłam się w swoim pokoju, najwyraźniej przenieśli mnie tu. Była dziewiąta, musiałam długo spać. Chciałam zejść, ale brak było mi odwagi, byłam pewna, że są na mnie jeszcze źli, cóż im się dziwić. Nie zachowuję się normalnie, tylko jak jakiś chory psychicznie bachor, ach po co się dołować, no nie? Biedny Harry jego, nasza mama... szkoda gadać. Poszłam do łazienki umyłam zęby przebrałam się, zrobiłam to co zrobiłaby każda dziewczyna. Niepewnym krokiem podreptałam do salonu gdzie byli wszyscy, co za wyczucie czasu, Lili.
-Hej-odparłam co zabrzmiało jak pytanie, popatrzyli się na mnie jedni kiwnęli głowami, inni pomachali, ale nikt się nie odezwał, zdziwił mnie ruch Ashton' a, podbiegł do mnie i mocno przytulił, czy, czy on płakał? Chyba tak. Spojrzał na mnie i szepnął najciszej jak potrafił
-Tak mi przykro.
-Nie twoja wina, ja mogłam wam powiedzieć.-odparłam, to na pewno nie była ich wina. Przytulił mnie jeszcze mocniej co zaraz potem zrobił Luke i Harry.
-Co jemy?-spytał nim zdążył się ugryźć w język Ashton-przepraszam-dodał
-Nic nie szkodzi, ale nie wiem czy będę w stanie cokolwiek zjeść-mruknęłam
-zjesz, zjesz-warknął Luke, zmieniając swój ton na ostrzejszy, kiwnęłam zgodnie głową i usiadłam do stołu. Co ja zrobię? Zjeść czy nie zjeść, nie mogę wymiotować,a nie zjeść tym bardziej. Boże, ja nie dam rady, kiedy ja ostatni raz coś zjadłam.
-Co powiecie na jajecznicę?-spytał Luke, może będę udawać, że jestem uczulona na jajka, nie to głupi pomysł chyba najgłupszy jaki wymyśliłam. Kiwnęłam głową z sztucznym uśmiechem.
W szybkim tempie postawił przed nami jajecznicę, nałożyłam sobie trochę na widelec i włożyłam do ust, dziwnie się poczułam, jakbym jadła pierwszy raz w życiu, nie smakowało mi miałam ogromną ochotę zwymiotować, jakbym jadła coś najohydniejszego na świecie, pomyślałam, że może jajko było zgniłe czy coś, ale moja podświadomość już mi mówiła, że jajko nie mogło takie być. Gdy połknęłam już miałam odruchy wymiotne, po prostu nie lubię jeść, obrzydza mnie to. Jadłam kolejne widelce z tą samą trudnością i obrzydzeniem. Gdy mój talerz był już pusty, odniosłam go do zmywarki.

Poszłam do pokoju i zauważyłam, że Ashton patrzy czy nie idę przypadkiem do łazienki, ale nie tym razem. Tak strasznie bolał mnie brzuch jakbym zjadła za dużo, odczuwałam ogromną potrzebę zwymiotowania prosto do kibla, było mi strasznie gorąco, jakbym była chora, nie mogłam rzygać nie teraz gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie nie nie. Walczyłam z swoimi myślami już długo, a mój stan się nie polepszał. Gdy napiłam się szklanki wody stojącej na półce przy łóżku, pogorszyło się. Było cicho pomyślałam, że może pójdę do łazienki, na chwilkę, nikt nie zauważy. Wydaje mi się, że po prostu bałam się przytyć.
Zamknęłam drzwi na klucz usiadłam na zimnych kafelkach i pomyślałam co ja tak właściwie robię, niszczę sobie życie, parę razy byłam bliska śmierci, przegrywam, przegrywam swoje życie z każdą minutą coraz bardziej się staczam. Nie zrobię tego, ale muszę. Stanęłam i zrobiłam to, poczułam ogromną ulgę. Umyłam szybko zęby i twarz spłukałam wodę w toalecie i wybiegłam jak najszybciej z łazienki. Źle się z tym czułam, ale musiałam to zrobić, musiałam.

-------------------------

PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZA i jeszcze raz PRZEPRASZAM !
Postaram się dodawać systematycznie co tydzień dwa max trzy. Mam nadzieję, że się rozdział podoba.
Pisany na szybko po wczoraj o 21. Ale dodany dziś. :))))

2 komentarze:

  1. Boski ! Już myślałam że zapomniałaś o tym blogu a tu nowy rozdział :) Czekam na nexta i życze weny

    OdpowiedzUsuń